Info

avatar Kaśka obecnie z Katowic. Rodzinnie z Częstochowy Mam przejechane od marca 2012 59205.18 + 4700 nie wpisane na bikestats
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl Sezon 2012 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciem

Dystans całkowity:21393.55 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:346:32
Średnia prędkość:19.29 km/h
Maksymalna prędkość:65.50 km/h
Liczba aktywności:264
Średnio na aktywność:81.04 km i 4h 13m
Więcej statystyk
  • Przejechałam 60.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice-Świnoujście cz6

Środa, 14 czerwca 2017 · dodano: 14.06.2017 | Komentarze 0

Zwiedzanie Szczecina. Tj. Izotonik nad Odrą :) powrót do Morzyczyna na imprezę do kolegi .
Dzisiaj lajtowo. Po nocy spędzonej w komfortowym domku letnim u kolegi o 9 zbieramy się do Szczecina. Jedziemy ścieżką rowerową potem lasem przez WIlcze Błota. Lądujemy przy jakimś Lidlu gdzie gubimy drogę. Nawigacja uparcie nas prowadzi krajówką. Wyszukujemy najbezpieczniejszą możliwą opcję 3 km jazdy krajówką (i to już jest pomyłka!) Wreszcie lądujemy na Dąbiu. Znowu błądzimy ponieważ most celny jest w remoncie i nie da się przejechać. Przedzieramy się przez jakieś krzaczory i działki bezdomnych. W końcu udaje nam się wyjechać za węzeł z A6 skąd prowadzi mega droga do samego Szczecina. Tam też błądze te węzły nad Odrą są dla mnie nie do ogarnięcia. Jedziemy gdzieś pod prąd ścieżką rowerową , przepraszam po drodze dwóch rowerzystów. W końcu udaje nam się dotrzeć pod Zamek Książąt Pomorskich.  Siadamy po drugiej stronie Odry na lokalnym Bosmanie (piwko dostępne wszedzie, jednak nadal lokalne no i lanego nie piłam ;)). Zjadamy obiadek (mnie się zamarzył smażony tuńczyk z musem pomarańczowym i szparagami) Luksus normalnie, ale nie jest tak drogo jakbym się spodziewała. Kamil je prawdziwego wołowego burgera. Po 1,5 godziny posiadówki- wracamy. Tym razem udaje nam się w całości minąć nieszczęsną drogę. Wracamy znów przez Zdroje i Wilcze Błota- gdzie już powoli szukamy noclegu nad morzem. Nie chcemy spać w namiocie, bo chcemy coś zwiedzić, zostawić rowery. Jak się później okazuje nie jest to takie proste. Wszędzie na słowo "rowery" słyszymy "nie" albo "w ogrodzie", "w korytarzu", "pod płotem" albo "300 zł za noc". W końcu za radą Wujka który niegdyś był w tamtych okolicach znajdujemy coś w pobliskiej Międzyzdrojom "Wisełce". Jest super, a rowery "w zamkniętej piwnicy" No wreszcie coś logicznego! Jak się poźniej okazuje bardzo bezpiecznej bo do piwnicy trzeba było pokonać jeszcze trzy zamki :). Wracamy ze Szczecina już uspokojeni , że mamy wszystko załatwione. Jutro wolne :)


Kamil zmęczony :))


  • Przejechałam 83.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice-Świnoujście cz5

Wtorek, 13 czerwca 2017 · dodano: 13.06.2017 | Komentarze 0

Nastepny etap Strzelce Kraj.-Morzyczyn (k. Stargardu) jutro zwiedzanie Szczecina oczywiście rowerowo i powrot do Morzyczyna. Czwartek reset day u kolegi w Mozyczynie . W piatek ostatnie 100 km i witamy plaże.


Rano wstajemy i pierwszy raz od 5dni jem dobre śniadanie. Pyszna jajecznica i kromka z szynką, serem i pomidorem. Do tego wspaniała kawka. To stawia na nogi. Wyjeżdżamy lekko po 9. Znowu niezliczoną ilość razy droga z kamieni. Ulewa mi się już po prostu , a moje nadgarstki wspomaga heparyna 30000 (tak nie pomyliłam się ;)) Dobrze, że ciocia z Niemiec poratowała w porównaniu do naszej dostępnej wersji 1000 to niebo, a ziemia). Jedziemy obok Jeziora Pełcz, Moskorzyna do Warnic k Pyrzyc. Gdzie zaczyna się świetna ścieżka rowerowa, która prowadzi nas z małymi przerwami  na szutrówki do Morzyczyna nad Miedwie gdzie mamy zapewniony nocleg na trzy dobry u kolegi. Jest świetnie. Marzymy o tym żeby dojechać. Dziś nic ciekawego, walka z wiatrem i kostką. Ale dobry humor jest, bo morze coraz bliżej. Dotaczamy się na miejsce. Jedziemy jeszcze 3 km dalej na obiad oczywiście prosto pod wiatr i 3 km zajmuje nam ponad 10 min prawie 15. Wracamy i robimy spacerek nad Miedwie :) Przy okazji pierwszy raz w życiu widzę na żywo małe łabędziątka. Pan łabędź pilnuje i wychodzi na brzeg, więc grzecznie nie odwracając się tyłem wycofujemy się i podziwiamy z daleka. Tym razem śpię dobrze :)



Głaz leżący słoń.

Spacer na Miedwie.


  • Przejechałam 127.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice-Świnoujście cz4

Poniedziałek, 12 czerwca 2017 · dodano: 12.06.2017 | Komentarze 0

Etap Grodzisk Wielkopolski-Strzelce Kraj. Kryzys... Kryzys.. Kryzys.

Dzisiaj mijamy granicę województwa Lubuskiego. Co mam powiedzieć. Chyba mają tam jakieś upodobanie do takich oto ścieżek

Ręce mnie już bolą maksymalnie , bo jednak alu nie amortyzuje w ogóle. Nadgarstki cierpią. Dodatkowo od początku wieje cały czas silnie z północnego -zachodu (i wiało tak przez cały tydzień oprócz czwartku kiedy mieliśmy "wolne). Przewidziałam to (wpis z przed wyjazdu) Ale mniejsza jedziemy do Przytocznej (tym razem jemy obiad w połowie żeby nie popełnić błędu jak w poprzednich dniach. Akurat wcześniej znalazłam na mapie knajpkę gdzie rewolucje robiła Magda Gessler. "Zielona Gęś". Dziś danie dnia sarninka w sosie z kluseczkami śląskimi i surówkami. Nie płacimy drogo jakby się wydawało, ale mnie nie powala. Robiłam już raz dziczyznę w domu i myślałam, że zepsułam bo smakowała tak- nijak. Teraz smakowało podobnie widać tak ma. Po ponad godzinnym postoju ruszamy. Nic nie odpoczęłam. Wiatr jest taki, że pod górkę mnie cofa. Jedziemy do tego centralnie na zachód. Łzy mi się cisną do oczu. W lasach jest trochę odpoczynku od wiatru, jednak piaskownica jak na Jurze. W końcu dojeźdzamy do pięknej miejscowości Santok gdzie już nie daleko do kolejnego przystanku- Strzelce.
Robi się mega zimno, siadamy na chwilę na rynku gdzie znajduje nas koci przyjaciel z okolicznej knajpy. Kamil głaska przez całą naszą posiadówkę, a jak tylko próbuje zdjąć kotek próbuje ugryźć (ah te kotki ;p).
Do pokoju. Myjemy się i zasypiamy....Znów pada w nocy. Mamy szczęście.

Rowerowa opalenizna nie tylko na nogach i rękach :D

Jedne z nielicznych autostrad rowerowych tych asfaltowych.

:)

Sarninka.

Przyjaciel na rynku :)


  • Przejechałam 124.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice-Świnoujście cz3

Niedziela, 11 czerwca 2017 · dodano: 11.06.2017 | Komentarze 0

Etap Milicz-Grodzisk Wielkopolski.
limit pecha chyba wyczerpany. Chodz nie mowie głośno bo licho usłyszy i pokaze ze jednak nie. Jeszcze 3 dni i 330 km. Wiecej po powrocie..


Lekko po 6 wyjeżdżamy. Niestety musimy zmienić plany. Kierujemy się na Leszno do OBI gdyż zostało nam tylko 10 sztuk trytytek, a gdyby tak bagażnik strzelił trzeba mieć coś zapasowo- żeby chodź do pociągu dojechać. Mijamy granicę województwa Wielkopolskiego. Dubin, Konary, Sobiałkowo, Góreczki wielkie (w sumie płasko ;p) zawsze widząc nazwę takiej miejscowości w okolicach śląska wiem czego się spodziewać. Śmieje się z Kamila trzy razy bo dokładnie trzy razy gdy on sięga po bidon przez drogę przebiega nam sarna :D. No cóż nie dane mu podziwiać leśne zwierzęta :) Wjeżdzamy do Leszna super ścieżką asfaltową i tam ciągniemy do samego OBI. Jestem już mega głodna więc zatrzymujemy się obok w KFC. Chodź normalnie tego nie wybieram- smakowało wspaniale. Po obiadku przez Wilkowo Polskie, Wielichowo kierujemy się w stronę Grodziska Wielkopolskiego. Piachy dzisiaj gorsze niż na Jurze. Nie da się przejechać, zmęczenie daje się we znaki. Rower gdy go prowadzę kilkakrotnie "upada" mi na ziemię. Dotaczamy się do Grodziska i znajdujemy noclegi w "Pub Derby" właściciele mili, ale bardzo małomówni. Zostawiamy rowery (uff udało się bezpiecznie- bo wcześniej po kilku telefonach bezpiecznie to w korytarzu lub w ogrodzie). idziemy obejrzeć Grodzisk. Przebieram się i zakładam ciemne okulary. Przeglądam się w lusterku- wyglądam strasznie. Oczy mam tak podkrążone jakbym była po imprezie. Co tłumaczy spojrzenie kilku ludzi gdy siedzieliśmy na rynku. Tym razem pijemy kolejne lokalne piwo "Pniewskie". Zjadam przepyszną zupę gulaszową, która stawia mnie na nogi. Następnie idziemy zwiedzać rynek i park (więcej na zdjęciach). Wracamy do noclegów gdzie wchodzimy jeszcze na dół do Pubu właścicieli. Biorę dwa piwa i nie mogę wyjść z podziwu kiedy Pan mówi "7 zł"... 3,5 lane? Pewnie jakieś mieszane. Nic bardziej mylnego oglądamy żużel (akurat leci Leszno-Wrocław), a ja po jednym piwie ( w sumie drugim) czuje jak mi się nogi łamią. Idziemy na górę do pokoju. Zasypiam....
Budzi mnie deszcz o 3 w nocy- leje. Naszęście w nocy. O 6 wstaje wyspana. 6 godzin snu- luksus. Trzeba jechać dalej.

Drogowskaz w lesie :)



W Grodziskim parku.


  • Przejechałam 83.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice-Świnoujscie cz2 Doliną Baryczy.

Sobota, 10 czerwca 2017 · dodano: 10.06.2017 | Komentarze 0

Odcinek drugi Namysłów-Milicz
Nie mogę spać, jestem zmęczona a oczy jak 5 zł. Totalna cisza mnie rozbija. Zasypiam pewnie koło 1 w nocy. O 4 budzą mnie promienie słońca. Nie mogę już spać. Kręcę się z boku na bok. Niestety zaczyna padać.  Jestem niewyspana, jednocześnie spać dalej nie mogę. Robię śniadanie z nadzieją, że za chwilę przestanie. Godzina 10, deszcz nadal pada- jakby trochę ustaje. Decydujemy się na wyjście, jednak właściciel zachęca nas żebyśmy jeszcze trochę poczekali. Proponuje herbatę. Bardzo się ciesze później, że do posłuchaliśmy. 11:50 wyjeżdżamy bez deszczu. Kierujemy się na Oleśnicę zobaczyć Zamek Książąt Oleśnickich oraz rynek. Przez Zawidowicę, Smolną, Ligotę Wielką. W Ligocie Wielkiej zaczyna mi coś piszczeć w rowerze. Piszczy tylko na dziurach. Do Oleśnicy jeszcze jakoś wytrzymujemy, ale później staje się to tak nieznośne , że nerwy biorą. Nie możemy zlokalizować dzwięku. Wydobywa się on z okolicy bagażnika. Jestem nerwowa, więc od razu ręce mi się trzęsą. Po 40 minutach postoju i uroczej wiązance udało się znaleźć. Jedna z obejm bagaznika się poluzowała i przy dziurach rusza się (będąc lekko mokra) i tym samym wydaje pisk. Trytyka w ruch i można dalej jechać. Wracając jednak do Oleśnicy. Oglądamy zamek i park. Siadamy na rynku i posilamy się kilogramem truskawek. Następnie kierujemy się w stronę przez Dolinę Baryczy do Milicza. Po drodze szybki deszczyk 5 min sprawia, że wylewa nam się z butów. No ale jest ciepło, nie jest źle.  Jedziemy w stronę szlaku w Dolinie Baryczy i znów słyszymy donośnie "łup". Nie trudno było się domyśleć co się stało. Bagażnik pękł z drugiej strony.
Podłamało mnie to bardzo. Już bałam się, że zrezygnujemy, że to koniec. Skracamy trochę szlak przez Dolinę Baryczy, jedziemy dawną kolejką Wąskotorową gdzie prowadzi piękna asfaltowo-szutrowa ścieżka. Jedziemy zobaczyć jeszcze pałac Maltzanów. Znów wpadamy na rynek cholernie głodni (znów cały dzień tylko na truskawkach i śniadaniu bułka+kabanos). Trafiamy na pizzerię gdzie jem najlepszą pizze w życiu. Naprawdę MEGA. Do tego oliwa czosnkowa i chilli i jestem w siódmym niebie. Następny lokalny browar nam się trafia- piwo palone z okolic. Jest pyszne. Nie mam ochoty na następne , jedziemy na spanie. Nawet średnio chce mi się śledzić relacje z meczu. Znów nie mogę spać. Jeszcze 00:50 słyszę osoby wracające  z meczu i nie śpię. Potem budzę się o 2, ale wydaje mi się, że prawie nie spałam. O 5 ostatecznie wstaje zjesć znów bułkę z kabanosem.

Na rynku w Oleśnicy

Przez szuterki.

W Dolinie Baryczy.

Pałac Maltzanów- Milicz.


  • Przejechałam 162.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice- Świnoujście cz1

Piątek, 9 czerwca 2017 · dodano: 09.06.2017 | Komentarze 0

Etap Katowice- Namyslow.
No to zaczynamy... wstajemy po 6, by po 7 wsiąść na rowery. Ostatnie pakowanie, jeszcze tylko do bankomatu i ruszamy.
Przedzieramy się jak najszybciej przez Śląsk co by wyjechać ze znanych scieżek. W Bytomiu nastawiamy nawigację i już zdani na google jedziemy :) Trasa w skrócie to:
Mnichów, Zakrzów Turawski, Laskowice, Stare Budkowice, Grabice , Domaradz, Namysłów.
Nie ma praktycznie głównych dróg, tylko szutry..
Pierwsze 90 km jedzie się tak wspaniale , że nie robimy żadnej przerwy. Do czasu.. słyszymy nagle donośne "łup". Szybkie oględziny- wszystko działa. Po 5 km jednak coś nie daje spokoju , zaczyna szurać. Przyglądamy się, a bagażnik:

W tym miejscu pęka (cały spaw puszcza). Lekko się podłamałam. Pierwszy dzień i już taka awaria? Kamil ma bagażu zaledwie 13 kg, ładowność bagażnika o 25 kg.  Na szęście opaski zaciskowe załatwiają sprawę. Bałam się, że nie na długo- jednak niepotrzebnie. Wytrzymały cały wyjazd.
35 km przed Namysłowem odpoczywam w lesie. Kładę się i nie mogę podnieść. Nic mi się już nie chce- jest potwornie gorąco. Woda jakby nic nie dawała. 10 km przed dotarciem do celu dotaczamy się do jakiegoś logicznego sklepu. Kupuję zimniutką warkę 0,0% i to jest najlepsze co mogłam zrobić. Stawia mnie na nogi.
Błędem było jednak to, że nic wcześniej nie zjedliśmy prócz jakiś ciastek. Cały dzień jazdy na śniadaniu i kilku ciastkach nie był dobrym pomysłem. Wpadamy do Namysłowa cholernie głodna. Krążymy w poszukiwaniu czegoś, albo nie ma jak roweru zostawić, albo jest kebab. Z mocno średnią ochotę zamawiam opcję na talerzu z ryżem. Nieciekawe towarzystwo, a jeszcze bardziej nieciekawa obsługa. Słońce wali, jesteśmy wykończeni. Jak się poźniej okazuje nie było tak źle. Nieciekawe towarzystwo wychodząc życzy "Państwu bardzo serdecznie smacznego", a kebab jest znośny.
Ostatnie o czym dzisiaj marze to spanie w namiocie. Szukam jakiegoś noclegu i lądujemy w kwaterach pracowniczych 2 km od Namysłowa. Przy okazji trafiamy na syna właściciela-rowerzystę. Przy którym nas "wyczyn" nad morze to NIC.  Zanim jednak jedziemy na nocleg delektujemy się na rynku pysznym "Zamkowym". I to jest coś wspaniałego.

Pakowanie :)

Wyjeżdzamy.

Naprawa bagażnika.

Na rynku w Namysłowie

Zamkowe :)


  • Przejechałam 106.42km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Palac Ballestremow. Gliwice

Piątek, 2 czerwca 2017 · dodano: 02.06.2017 | Komentarze 0

W piątek wolne za nadgodziny- warto wykorzystać. Na 15 musieliśmy być w domu. Chcieliśmy już na początku maja jechać do Gliwic do Pałacu Ballestremów. Jedziemy bokami Rudy Śląskiej i Gliwic i po niecałych 50 km dojeżdżamy do Zespołu Pałacowo- Parkowego Dzisiaj nie zwiedzamy, bo po pierwsze nie ma takiej możliwości, a po drugie spieszymy się. Więc po drugim śniadanku w parku ruszamy w drogę powrotną.  Widzimy fajne jeziorko Pławniowice, a GPS pokazuje smażalnie. Mam ochotę na rybkę, ale niestety czas dzisiaj gonił. Wracamy przez Bojszów mijając dziś kilka razy wspaniałe autostrady rowerowe ciągnące się wzdłuż głównych dróg. Żeby tak zawsze budowli to nawet ta 3-4 metrowa odległość drogi by mi zupełnie nie przeszkadzała. Pola, lasy , można pogadać sobie.
Po powrocie szybki obiadek i odpoczynek :) Kolejna setka zaliczona.

Przed Halembą.


Zespół Pałacowo-Parkowy

a wracamy polami :)


  • Przejechałam 77.30km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pszczyna

Niedziela, 21 maja 2017 · dodano: 21.05.2017 | Komentarze 1

Ze szwagrem i Kamilem do Pszczyny. Coraz dalej rozkręca się ;) Najpierw przez Kobiór i Piasek. W Pszczynie jakaś wystawa kwiaty, komunie-ludzi w cholerę. Po krótkim odpoczynku jedziemy na Zaporę Goczałkowice. Szybka fotka - wracamy. W całości terenem lasami przez Studzienice do Tychów na obiadek. Powrót już asfaltem na myjkę i do domu. Na powrocie z Tychów wiało w twarz, że aż łeb urywało. Szwagier dał radę ;) teraz seteczka.


Na zaporze ;)


  • Przejechałam 173.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Jurze. Zamki 4.

Sobota, 20 maja 2017 · dodano: 20.05.2017 | Komentarze 3

Dziś wreszcie dłuższa wycieczka. Jedziemy z Katowic przez śląsk do Bedzina, Łazy na Ogrodzieniec.
Fajne boczne szutrówki lub większości trasa obok rzeki. Wąsko trzeba się pilnować bo nowa Merida zupełnie inaczej zachowuje się od starej. Cały czas testujemy kamerkę wiec screeny z filmików. Pewnie niedługo się złoży coś ciekawego ;)


Cisza, spokój. Z dala od aut.

Lokomotywa w Łazach.
W Ogrodzieńcu po 63 km robimy pierwszą przerwę.

Dalej kierujemy się na kolejny zamek w Morsku, piaszysto terenowym zjazdem - zjeżdzamy (no dobra w połowie schodzimy rower dobry, ale jeździeć dupa ;)) Jeszcze się trochę boje się przyznam.
Następnie Bobolice.
Tutaj robimy dłuższą 15 minutową przerwę.
Kierujemy się na trzeci cel Karczma Bida polecana przez kolegę z pracy. W Bolesławiu pod Olkuszem.

Podjazdy nie odpuszczają.
Ale są też takie fajne singielki:

W Bolesławiu....
Ja biorę pierś w sosie kurkowym z sosem , a Kamil polędwiczki. No cóż trochę kosztuje, ale mnie połowa mojej porcji pokonała. Reszta do domu na jutro na śniadanie [bo przez to nawet kolacji się nie chce]


Po krótkim w sumie odpoczynku, bo razem z oczekiwaniem i jedzeniem to 50 min jedziemy dalej. Miał być punkt widokowy na pustynię Błędowską (Czubatka), ale niestety zaczęło się robić zimno i okropne wietrzysko. Wracamy więc ostatnie 43 km do domu. Pustynia innym razem.
Edit: Zamki nawet były 4 (zapomniałam o zamku w Będzinie ;))


  • Przejechałam 17.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzy Stawy

Środa, 17 maja 2017 · dodano: 17.05.2017 | Komentarze 3

Ze szwagrem i Kamilem. Na Trzy Stawy okrężnie terenem. Powrót przez OBI po ziemię do kwiatków na balkon. Kamil testuje nowy rowerek. Nareszcie przyszedł po tygodniu walki ze sklepem rowerowym. Co się nawkurzaliśmy to nasze. Oni twierdzą, że wysłali- DHL ,że nie dostał.  Krótka acz grzeczna wymiana zdań i okazało się kto kłamie ;) No cóż paczka pobraniowa była więc jakby zginęła -nie moja sprawa w sumie. Ale w końcu jest:

Jutro coś więcej. Dziś marnie z czasem. Czasami jednak coś w domu trzeba zrobić ;p