Info

avatar Kaśka obecnie z Katowic. Rodzinnie z Częstochowy Mam przejechane od marca 2012 59205.18 + 4700 nie wpisane na bikestats
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl Sezon 2012 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciem

Dystans całkowity:21393.55 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:346:32
Średnia prędkość:19.29 km/h
Maksymalna prędkość:65.50 km/h
Liczba aktywności:264
Średnio na aktywność:81.04 km i 4h 13m
Więcej statystyk
  • Przejechałam 94.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Częstochowa-Katowice

Niedziela, 14 maja 2017 · dodano: 14.05.2017 | Komentarze 0

Wpis jutro. Tym razem nie standardowa trasa. Test kamerki na kask.
Więcej napiszę jutro +fotki:) [edit: fotki w czwartek]


  • Przejechałam 59.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Testy nowej bryki :)

Niedziela, 7 maja 2017 · dodano: 07.05.2017 | Komentarze 1

Co tu dużo mówić. Na Meridce się leci nie jeździ :) Dwa obroty korbą i na górce. Kamil gonił ze zwieszonym językiem,a ja nawet się nie zmęczyłam.
Na dwa razy.
Raz do parku Chorzowskiego, wielka pętla rowerowa, Trzy Stawy, dom.
Poźniej ze szwagrem tak samo, tym razem nie asfaltem tylko całkowicie terenem do parku Chorzowskiego.
Meridka w terenie również smiga. Ostatnio na tej drodze się zmęczyłam- teraz nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy w parku.





  • Przejechałam 7.00km
  • Sprzęt Miejski- ODDANY
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Czwartek, 4 maja 2017 · dodano: 06.05.2017 | Komentarze 0

Normalnie bym nie wpisywała.
Merida 2012- zimówka (rama pękła- szukam spawacza).
Od dzisiaj Merida cross 300.
Fajna okazja- kupiłam.
Miał być używany ale pewne kwestie przeważyły o nowym.
Jestem zadowolona-na moje potrzeby wystarczy
Starą trzeba pospawać. Szukam spawacza alu. Byle się trzymała, ale tak żeby nie kusiła.
A oto moje nowe cudo :)



Na rybkę. 1000 w sezonie.

Środa, 3 maja 2017 · dodano: 03.05.2017 | Komentarze 0

Dziś znów wolne.. jak tego nie wykorzystać ;)?
Jedziemy na rybkę (wcześnie o 7 bo prognozy wskazują o 14-15 deszcze)
Najpierw bokami Mikołowa, doliną Jamny , następnie przez Szczejkowice gdzie mijamy fajny park Dworski i sam dworek.
Jedziemy z pomocą GPS , raz lasami raz mało ruchliwymi asfaltami. Nic szczególnego, ale trasa spokojna i fajna. Przy okazji zauważamy, że sieć szlaków pod Rybnikiem i Orzeszem jest wspaniale rozwinięta. Chyba warto będzie tu się wybrać na dłużej..
Robimy chwilę odpoczynku nad zalewem Rybnickim. Następnie wracamy się już na Mikołów. Najkrótszą możliwą drogą wg map google, jednak jeszcze spokojniejsza niż trasa TAM.
Zatrzymujemy się na Rybce (swoją drogą niektórzy by autem z chęcią do samej smażalni wjechali mimo , że parking jest dosłownie 50 metrów dalej)
Posilamy się (Kamil okoniem, ja Szczupakiem) odpoczywamy i myślimy co dalej. Z racji wczesnej godziny (ledwo po 13) Jedziemy jeszcze lasami Rudy Śląskiej, następnie starymi Panewnikami do Chorzowa do Parku. Tam standard- Jagodowe lane ;). Po 1,5h mocnego odpoczynku jedziemy przez Trzy Stawy do domu. Dzisiaj pierwszy test jazdy z jedną sakwą. Bardzo wygodne rozwiązanie :)

Dworek.

Zalew Rybnicki.

Test Lidlowych spd bo stare shimano już się wysłużyły ;) 5 lat jazdy. Oczywiście po 5 km od wyjazdu z domu błoto było
takie, że zdążyłam się uwalić po kostki.
Kamil jeszcze w stabilizatorze. Niestety na ten sezon z SPD może sobie odpuścić. Ale mam nadzieje, że stabilizator za 2-3 tyg pójdzie  do kosza :)

Rybka.
Na koniec zawieźć rowery na myjkę :) To był miło spędzony dzień :)
Mamy 1000 w sezonie. To chyba dobrze zważając na to, że zaczął się 27 marca.


Unikaj Promów.

Poniedziałek, 1 maja 2017 · dodano: 02.05.2017 | Komentarze 0

Pierwsza setka w sezonie.
Było pięknie- do czasu.  Jedziemy sobie spokojnie przez Bieruń i Bojszowy. Świetny humor, zostało jakieś 38 km do Góry Żar.
Dojeżdżamy do Woli k. Pszczyny i tu się zaczyna...Wielkie rozlewiska, sporo błota, nie jechaliśmy jeszcze tędy, a przejechać się dało. Czasami GPS pokazywał tylko "jakieś głupoty" i kazał przejechać przez jakiś "stawik", ale mijaliśmy je bokiem. Tu powinna już się zapalić czerwona lampka, ale tak sobie jechaliśmy dalej.
Piękna droga którą przecina jak już zdążyliśmy zauważyć rzeka.. aaa przejedziemy, na oko 5 cm ponad kostki. Przejechaliśmy wjeżdżamy na most, dalej piękny zjazd. Szkoda tylko, że aby się przedostać na drugą stronę gdzie byli ludzie trzeba by tym razem przepłynąć(!) jakieś 100 metrów (normalnie jest to piękna asfaltowa droga) Na takie atrakcje się nie decydujemy i wracamy kolejny raz przez "rzekę" (w ciągu 5 min woda powiększyła się o dobre 5-7cm)
Stajemy. Gdzie by tu jechać? Wpisuje w GPS inna lokalizacje a ten mi podpowiada opcję "unikaj promów". Zabawne, zabawne serio. Jedziemy z braku laku krajówką (bo opcje google cały czas usilnie nas pchają wsiami wokół tych jeziorek) pod wiatr jakieś 15 km. W końcu jedziemy z wiatrem z boku. Stajemy zmarznięci na stacji w Kętach i zastanawiamy się co dalej. Nawet spokojnie nie możemy wypić kawy bo tak wieje i wytrąca kubek z ręki. Wiatr wieje z północnego-wschodu, a tak idealnie jest Ustroń. Odpuszczamy więc Górę Żar i jedziemy już czysto z wiatrem przez Bielsko do Ustronia.  W ustroniu taka masa ludzi, że masakra. Łażą gorzej niż bydło, to że po ulicy przed rower wchodzić rozumiem. Ale pchać się metr od auta jadącego nawet te 25-30 km/h to jakieś nieporozumienie.
Posilamy się standardowo w "tete a tete". Poźniej jedziemy spróbować lokalnego browaru Czantoria bo właśnie otworzyli.

Jeszcze nie wiedzieliśmy co nas czeka..

Pierwsze rozlewiska..

Przeprawa..

Teraz Ty...

Nasze ślady...

Dalej już tylko pływanie (widać po drzewach z prawej)... wracamy.
I teraz.. Dwa tygodnie temu kiedy było zimno i w Ustroniu było mało ludzi wracaliśmy najnowszym składem do tego przedłużonym. Wczoraj 1 maja puścili najkrótszy skład jeszcze z dawnego taboru Przewozów Regionalnych. BRAWO PKP nie zawiedliście jak zwykle.



Zalew Łęg. Jaworzno. O prawku parę słów.

Poniedziałek, 24 kwietnia 2017 · dodano: 25.04.2017 | Komentarze 0

Rano DPD. Popołudniem....
Dzięki wspaniałej stronie "Rowerem po Śląsku" poznajemy coraz to nowsze zakątki.
Tym razem Jaworzno.
Przez Cegielnie Murcki, Granicę Wesołej (fajna droga pod lasem,piękny widok na Beskidy), Larysz, Kosztowy. Błądzimy trochę przed zalewem (uchwyt na telefon ma przyjść dopiero jutro). W końcu trafiamy. Piękne miejsce, takie schowane ,a naprawdę urocze.
Powrót bocznymi uliczkami przez Ławki.
I to nie pomaga żeby uniknąć idiotów. Jak słowo daje kamerkę w przyszłym tygodniu kupuje będę nagrywać i wysyłać na policje....
Jedziemy sobie poboczem pusta droga za nami. Z przeciwka dwa auta nic więcej. Nagle ten z tyłu oczywiście wyprzedza (bo 300 metrów dalej manewru nie mógł zrobić) , uciekamy zapobiegawczo na pobocze bo jest już zbyt blisko, a baran wtedy wyprzedza jeszcze szerzej (pewnie cwaniak myślał, że ustąpiliśmy mu bo się mocno zdziwił jak mu pokazaliśmy żeby się puknął po tym pustym łbie) :/
Prawo jazdy wygrane na loterii nic więcej..

Tak swoją drogą jeszcze raz ktoś zacznie temat w pracy pt "zobaczysz kupisz auto to Ci się rower znudzi.. bez auta nie da się żyć.." to chyba wybuchnę..
Nawet nie warto komentować.
"Zrobiłaś prawko to zobaczysz".. KUR.... zrobiłam bo praca zmusiła, bo delegacje. NIENAWIDZĘ jeździć samochodem. Szukanie miejsca i te wszystkie problemy. Ostatnim razem byłam w Ustroniu samochodem (tak żeby sprawdzić czy umiem jeździć po zdaniu prawka) Istna MASAKRA. ZERO satysfakcji, ze wszystkim problem.
Do pracy? mam 3,5 km jak pada wolę jechać autobusem. Szczególnie, że jest problem z parkingiem.
Nie długo będę miała 12 km- tez problem z parkingiem , autobusem będę wyjeżdżać całą godzinę przed pracą. Faktycznie mając auto bym 15 min rano zaoszczędziła, popołudniem to nawet dłużej niż autobus bym jechała.  Latem i wiosną oczywiście na rowerze- bo dwa razy szybciej niż tym blachosmrodem.
Najlepszy argument to "zapomnisz jak się jeździ.." wygrywa po prostu.
"jak będziesz miała dziecko i trzeba będzie jechać do lekarza zobaczysz"
Moi rodzice nigdy nie mieli samochodu, może dlatego chorowałam jak miałam 3 lata, a później jak miałam 15. Na szczepienia chodziłam pieszo, na kontrolę ortopedyczne też. Z mamusią wszędzie chodziłam nawet jak było -15. Może dlatego mamy poźniej takie durne dzieci na które trzeba chuchać i dmuchać bo z niczym nie potrafią sobie poradzić? Bo wszędzie mamusia woziła?
Jak musiała coś załatwić sama bo zbyt daleko żeby dziecko ciągnąć , zostawiała mnie w domu. Miałam 4-5 lat i zostawałam na 1-2 godziny... ale nie AUTO niezbędne. ech... wywaliłam moją frustracje ale gdzieś musiałam.


Park Chorzowski. Zimaaaaaaaaa :/

Niedziela, 23 kwietnia 2017 · dodano: 24.04.2017 | Komentarze 1

Bardzo okrężnie do Parku Chorzowskiego (23 km) ;p
W połowie drogi łapie nas jakiś totalny armagedon- grad, śnieg...
Dojeżdżamy do Parku Chorzowskiego i ogrzewamy się w Rebel Garden.
masakra jakaś.
Jak trochę podeschliśmy wracamy obok Silesii, przez Trzy Stawy do domu.
Jeszcze tylko po chleb na jutro i dom.
ZIMNO i WIETRZNIE.
Dopiero na powrocie trochę lepiej
Takie chmury:



Najpierw DPD+ Dziećkowice

Czwartek, 20 kwietnia 2017 · dodano: 21.04.2017 | Komentarze 0

Rano DPD.
Popołudniem nad zbiornik Dziećkowice do Imielina. Jeszcze tam nie byłam więc trasa opracowana wg google maps jakimiś bocznymi drogami ;) Udało się nawet zapamiętać całą trasę (swoją drogą można by fajnie lasami przejechać- tylko niech już przyjdzie ten uchwyt na telefon)
Katowice-Kostuchna-Mysłowice Wesoła-Lędziny-Imielin. Czyściutka woda :)




Cieszyn

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · dodano: 10.04.2017 | Komentarze 0

Trzy miesiące przerwy dało w kość... ale od początku.
Po sobotniej imprezie walczyłam ze sobą jak tylko mogłam, żeby iść na rower.
O 9 pół żywa udało mi się pozbierać... od razu lepiej.
Jedziemy przez Tychy, Kobiór, Kobielice, Pruchnę do Cieszyna. 
W Cieszynie małe zakupy na zamówienie. Na rynku zlot foodtrucków, ale nic ciekawego. Wszystko oklepane. Zresztą średnio mi się widzi jeść na stojąco. Kierujemy się zatem asfaltami (na szczęście dziś mało ruchliwymi- na Ustroń)
Ostatnie 16 km takie podjazdy, że wykończyły mnie bardziej niż 74 do Cieszyna.
W Ustroniu obiadek w mojej ulubionej naleśnikarni.
Słaba kondycja słaba.. setka a ja padam na pysk.  Kiedy czas na dwusetki..?



Pszczyyyna :)

Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 0

Piękna pogoda. Jedziemy z Kamilem do Pszczyny. Robimy test wytrzymałości nogi :)
Przez Wilkowyje (nawet się udało przejechać terenem bez bólu) i do Tychów. Chwila odpoczynku na Paprocanach następnie standardowo lasem na Kobiór i Pszczynę.
Czas słaby... ale po takiej przerwie to nie ważne.
W Pszczynie mały obiadek + izotonik, jedziemy na chwilę na Zaporę Goczałkowicką. Jednak ilość ludzi skutecznie zniechęca.
Wracamy więc inną drogą do Tychów.
W  Tychach na Paprocanach przerwa na izotonik nr 2.  Wracamy przez miasto do domu.
Pierwsza rowerowa opalenizna jest. Wręcz pieką mnie ręce. Ale kto by się spodziewał, że tak można się opalić 1 kwietnia.
Dzisiaj jazda w nowych ciuszkach:


Z pół rozmiaru mogły by być większe, ale jak na Chińskie fajne :)
Dalej powalczymy z wagą i będą ok.
- 13 kg od września :) Co prawda od dwóch miesięcy waga stoi , tarczyca nie chce współpracować, ale ważne, że nie idzie w górę :)
Walczymy o kolejne -13 kg do końca roku:)
Pełnia szczęścia, Kamil w 5 dniu na rowerze robi 80 km. Szybsza rehabilitacja niż chyba nawet lekarz myślał :)