Info

avatar Kaśka obecnie z Katowic. Rodzinnie z Częstochowy Mam przejechane od marca 2012 59205.18 + 4700 nie wpisane na bikestats
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl Sezon 2021 button stats bikestats.pl Sezon 2020 button stats bikestats.pl Sezon 2019 button stats bikestats.pl Sezon 2018 button stats bikestats.pl Sezon 2017 button stats bikestats.pl Sezon 2016 button stats bikestats.pl Sezon 2014 button stats bikestats.pl Sezon 2013 button stats bikestats.pl Sezon 2012 button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

101km-

Dystans całkowity:13192.79 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:250:30
Średnia prędkość:19.79 km/h
Maksymalna prędkość:65.50 km/h
Liczba aktywności:107
Średnio na aktywność:123.30 km i 6h 06m
Więcej statystyk
  • Przejechałam 171.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoty Potok

Sobota, 10 października 2020 · dodano: 12.10.2020 | Komentarze 0

Wreszcie jakiś dłuższy dystans. Nogi solidnie dawały.
Wyjeżdżamy chwilę przed 9. Kierujemy się na Dąbrowę. W Sosnowcu niespodzianka bo zamknęli przejazd przez garaże i musimy przedzierać przez "pole". Naszczeście tylko 500 metrów. Dalej bez przeszkód, Będzin zamek, Dąbrowa gdzie szybko uciekamy bo są dzisiaj zawody. Przez Siewierz, Leśniaki do Myszkowa. Następnie jakaś fajna ścieżka rowerowa leśna i lądujemy w Złotym Potoku. Posilamy się u Rumcajsa. Jest przepysznie. Rybka wędzona na ciepło, pyszne ziemniaczki i kapustka.
Po posiłku plan jest taki, żeby jechać do Zawiercia na pociąg, kierujemy się więc w stronę podjazdu na Gorzków. Najpierw jednak przy drodze znajdujemy 10 kani. Pakujemy do sakwy (będą nadawać się tylko na flaczki z kani po wycieczce w sakwie)
Po podjeździe , następnie Mirów, Włodowice.W Zawierciu stwierdzamy, że mamy jeszcze trochę siły więc planujemy wrócić na Dąbrowę i już znanymi drogami do domu. Niestety w okolicach lasów Trzebisławskich pakujemy się nagle w pole i chaszcze do pasa. Po ciemku szukamy drogi, w końcu docieramy do asfaltówki. Nagle zrywa się potężny wiatr i zaczyna padać. Planujemy wracać na pociąg do Chruszobrodu jednak ten właśnie nam ucieka i najbliższy jest za 2 godziny.
Ciśniemy więc do Dąbrowy głównej z planem posilenia się i złapania pociągu. Jednak patrze na nawigacje i do domu najkrótszą drogą mamy 25 km. Nie ma sensu łapać pociągu , tym bardziej , że i tak musielibyśmy wysiąść w głównych Katowicach i przejechać 7 km. Trochę przestaje padać więc jedziemy. Dobra decyzja , nie jest tak źle. Pusto na drogach.
Dojeżdżamy wykończeni, ale zadowoleni. Dawno nie byłam w tamtych okolicach ;)

Rano na Pogorii ;)

Obiadek w Złotym Potoku

Zbiór Kani, oczywiście nogi zostały.





  • Przejechałam 101.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nawsie - Zajazd Rowerowy

Niedziela, 13 września 2020 · dodano: 14.09.2020 | Komentarze 0

Po długiej przerwie od roweru.
Jedziemy na obiad do Zajazdu Rowerowego. Najpierw przez Oświęcim, ulubioną rowerówką wzdłuż Wisły.
Podjazd pod Bolęcin na Przełaju totalnie wykończył. Dziś niestety nie ma takich fajnych widoków na góry jak 29 lutego gdy robiliśmy identyczną trasę.
Po pysznych zapiekankach i kompocie wracamy. Tym razem przez Chrzanów.
Fajny dzień :)

Kategoria 101km-, Ze zdjęciem


Zajazd rowerowy "Nawsie"/kolejna 100 w lutym ;)

Sobota, 29 lutego 2020 · dodano: 01.03.2020 | Komentarze 0

Na obiadek do "Nawsie" bo tak nam się zachciało :)
Najpierw przez Rybaczówkę na Mysłowice, a następnie zielonym pieszym do rzeki Przemszy. Przebijamy się przez jakieś błota po kostki przy Tauronie. Jesteśmy już cali upieprzeni, ale jest pięknie :)
Niestety zaraz przed Chrzanowem łapię dętkę. Mamy tylko jeden zapas, więc nastawiam navi do centrum Chrzanowa tak aby coś zakupić. Jedziemy fajnymi Chrzanowskimi szlakami. Nawet nie ma tak dużo błota.
W centrum chwila odpoczynku, a następnie kierujemy się do Nawsie.
Niestety zajazd remontowany, ale można wziąć na wynos więc posilamy się schabowym z oscypkiem na pobliskiej ławce ;) .
Po obiadku kilka górek na rozgrzanie (wielki podjazd). Na szczycie prześliczny widok na masywy górskie w tym zaśnieżoną królową...
Zjeżdżamy.. przy okazji jakiś debil w bmw wyprzedza na gazetę eh.
Następnie cały czas pod wiatr jedziemy do Wisły. Wbijamy się na wały i tu wiatr tak się daje we znaki, że ledwo jedziemy. Prosty asfalt, a mamy prędkość może z 17km/h......
W Babicach chwila odpoczynku na przejeździe i kierujemy się jakimiś bokami (znów błota na 15 cm) do Lędzin. Zaczyna nas tu gonić deszcz, ale nie jest źle. Ostatni podjazd na Murcki nas wykańcza.. człapiemy się do domu ostatnie 5km uf...
Fajny wyjazd :)










140 w lutym pyk ;)

Sobota, 15 lutego 2020 · dodano: 17.02.2020 | Komentarze 0

Od rana wszystko zapowiadało, że będzie dobrze. Nogi dziś latały. Początkowy plan Ustroń, Cieszyn i powrót pociągiem. Z rana piękne słońce, widoczność nie za dobra, ale mimo wszystko jest super.
Przez Tychy i Kobiór do Pszczyny. Bez zatrzymania, mijając stada wygłodniałych, grubych jak beczki kaczek, jedziemy na zaporę w Goczałkowicach. Tam pierwsza przerwa i śniadanko. Bananki :D
Po posileniu się, dosyć oklepanym standardem, ale dawno nie jechanym przez Pierściec do Skoczowa. Po drodze przerwa na zimnego Radlera 0% ;)
W Ustroniu jesteśmy przed 13. Wpadamy do fajnej knajpki na burgery. Angel's steak pub. Pyyyyyyyyycha. Kamil bierze jeszcze krem z wędzonego czosnku. Pycha x2. Po posileniu się, decydujemy, że Cieszyn zwiedzamy za tydzień pieszo, więc zamiast Cieszyna wracamy do Katowic. Generalnie jest fajnie. Odpadam tylko na górkach przed Jasienicą  (ale są piękne widoki, znacznie lepsze niż rano).
Odpoczywamy i wracamy przez Goczałkowice, obok wodociągu, Pszczyna. 10 km przed Tychami robi się ciemno. Zakładamy lampki. Mamy zamiar odpocząć w Trzynastce (ale jakaś impreza trwa i rezygnujemy).  Nawet nie czuje zmęczenia, chyba "przebiłam ścianę" jakieś 20 km temu. Zgłodnieliśmy, więc na kolacje kierujemy się na zupę do Meksykańskiej Knajpki. I się zaczyna...
mięśnie ewidentnie mówią "przesada jak na początek sezonu". Po posiłku -400 metrów dosłownie dotaczamy się do domu. Po prysznicu padam na łóżko i zasypiam chyba w 5 sekund.
Ale.... było super :D








  • Przejechałam 124.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Katowice-Częstochowa-Olsztyn- Poraj

Poniedziałek, 11 listopada 2019 · dodano: 12.11.2019 | Komentarze 0

Dawno nie było takiego dystansu. Postanowiliśmy w końcu się przemóc i iść na rower.
Zaczynamy po 6. Jedziemy do Parku Chorzowskiego, przez Żabie Doły do Świerklańca. Chcemy zobaczyć jak zmieniła się trasa terenowa na Częstochowę bo nie jechaliśmy tamtędy od 2016. Do 40 km jedzie się super. Trochę mokro, trochę dziur, slalomem, ale jakoś idzie ;) Stajemy na śniadanie w lesie... super klimat, ale jednak zimno tak siadać jak się jest rozgrzanym. Od 40 do 30 km (do cze-wy licząc) zaczyna się "walka". A to piachy po pół koła, a to nowo wybudowana autostrada i nie zawsze drogi techniczne tak jakbyśmy chcieli. 10 km robimy w godzinę. Na szczęście dalej jest ok. Wsiami docieramy do Cze-wki. Odwiedzamy babcię, ciasto, herbatka. Myślimy co dalej?
W leśnym ogłaszali gęsinę wiec jedziemy. Niestety przed 14 już nie ma co liczyć (gęś zarezerwowana do końca dnia) zamawiamy placek oraz pieczeń z czosnkiem. Niby bardzo dobre, ale mam wrażenie, że to nie ten sam klimat co kiedyś.. zdecydowanie. Kieliszek soczku na rozgrzanie i speed do Poraja na pociąg. Wykończył mnie podjazd przy Cmentarzu...
Wysiadamy na Szopienicach i jeszcze przez Rybaczówkę ciśniemy do domu kupując po drodze soki na rozgrzanie ;)



Bar u Adika i Dąbrowa

Sobota, 29 czerwca 2019 · dodano: 01.07.2019 | Komentarze 2

Koło 10 po kawce jedziemy do Adika.
Przez Park Śląski, Piekary, Wymysłów. Nad Chechłem full ludzi, ale znajdujemy fajną ławeczkę. Posilamy się żurkiem i zapiekanką. Po odpoczynku jedziemy do pobliskiej wędzarni. Kupujemy dobre kiełbaski na wynos.
Następnie nieznanymi drogami nad Pogorię. Tu już masakrycznie. Chwila odpoczynku,a następnie ewakuujemy się. Czy naprawdę podczas odpoczynku trzeba tak wrzeszczeć?
Później już przez Będzin i Sosnowiec do domu. Pod koniec upał się we znaki, ale nogi dziś dawały ;)
Na góralach, bo przełaje nadal w serwisie.

:)



  • Przejechałam 114.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lanckorona

Niedziela, 19 maja 2019 · dodano: 21.05.2019 | Komentarze 0

Blachosmrodem na obrzeża Oświęcimia.
Tam wysiadamy i jedziemy pięknymi asfaltami wzdłuż Wisły. Znakomita widoczność.
Prawie cały czas trzymamy się wałów, albo lokalnych dróg przez wsie.
W końcu zaczynają się górki. Ostatnie 21 km mamy średnią 13km/h. Stajemy pod kościołem 3 km przez Lanckoroną i GPS pokazuje 3 km-30 min CIEKAWE :D
Wtaczamy się i już wiem czemu. Podjazdy takie, że nie wiem czy jadę, czy stoję  w miejscu ;) Piękne widoki na Beskidy rekompensują wszystko. Dojeżdzamy do Lanckrony i posilamy się bardzo dobrą pizzą. Patrzymy na radary i dosłownie jesteśmy pomiędzy dwoma burzami. Szybko dojadamy i uciekamy w nadziei, że nic nas nie dorwie. Tym razem super zjazd, cały czas na hamulcach bo wąsko, ale wrażenia niesamowite. Patrzymy na chmury i okazuje się, że.. to my gonimy teraz burzę ;). Jedziemy i widzimy, że w okolicach przez chwilą padało. Stajemy pod jakimś sklepem i Pan mówi, że mamy szczęście bo 10 min temu przeszła burza.
Wracamy po śladach wałami do samochodu. Piękne widoki, ale górki dały popalić ;)




  • Przejechałam 131.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ochodzita. Koniaków

Sobota, 11 maja 2019 · dodano: 11.05.2019 | Komentarze 0

Z rana pociągiem do Ustronia. Wysiadamy krótko przed 8 na stacji.
Ciśniemy wzdłuż Wisły do.. Wisły :) Tam zatrzymujemy się w sklepie, kupujemy zapas wody i zaczynamy podjazd pod Ochodzitą. Jakimiś skrótami, fajnym wąskim asfaltem. Prowadzimy tylko kawałek 300 metrów podjazd na betonowych płytach (ledwo wprowadzamy rowery). Góra, dół, góra, dół. Jest fajnie :) widoki bajkowe. Nie jeździłam jeszcze za Wisłą. Docieramy na Ochodzitą i siadamy w karczmie. Posiłkujemy się bardzo wczesnym obiadem i pięknymi widokami. Po przerwie mega zaje*isty zjazd do Węgierskiej Górki. Na prawdę przepiękny! Dalej góra, dół przez Lipową w stronę Bielska. W Lipowej kupujemy przepyszne oscypki do domu. Dalej Bielsko, przedzieranie się przez remonty (nigdy tak szybko tam chyba nie jechałam:D) jakąś ścieżką rowerową wyjeżdżamy do Czechowic. Postój na 0,0% pod sklepem (mega jest ta ciemna Warka). I już dalej znanymi okolicami przez Studzienice do Tychów i Katowic.
Piękne widoki, trzeba powtórzyć trasę.

Wielkie porcje ;)



  • Przejechałam 117.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pod Krakowem :)

Piątek, 26 kwietnia 2019 · dodano: 29.04.2019 | Komentarze 0

Piątek wolny. Z rana jedziemy pociągiem do Zabierzowa. Wysiadamy i kierujemy się w stronę punktu widokowego Balice Lotnisko.
Po 3 km łapie kapcia, jakiś gwóźdź wbija mi się w oponę. Lipa bo po wymianie nie mamy zapasowych dętek...
Godzinę odpoczywamy na Balicach, podziwiamy lądujące samoloty. Następnie kierujemy się w stronę Skawiny (i tak mieliśmy taki plan, a przy okazji w rowerowym zaopatrujemy się w dętki).
Zaczyna się robić gorąco. Podjazdy są ostre. Szczególnie za Skawiną, ale gdy już podjazd się kończy uraczamy się pięknym widokiem na pasmo Beskidów. Następnym przystankiem jest dwór Zakliczyn. Niestety w ruinie.
Kolejne ostre podjazdy nad Dobczyce. Wchodzimy na zamek w Dobczycach. Za 7 zł zwiedzamy zamek i skansen.
Decydujemy się objechać jezioro, a następnie zobaczyć Lanckoronę. Niestety szutrowe podjazdy po drugiej stronie jeziora odłączają nas całkowicie. Zbyt twarde przełożenia, aż tak dobra nie jestem. Jest gorąco, głowa mnie boli. Piękne widoki, ale zamiast Lanckorony wracamy od razu do Krakowa na pociąg. To i tak nie daje nam oddechu od podjazdów. Dopiero 20 przed Krakowem jest lepiej.
Piękna wycieczka :) Trzeba bardziej zagłębić się w tamte okolice.

Wysiadamy na Katowicach Zawodziu, jedziemy jeszcze na Trzy Stawy schłodzić się w stawie. To najlepsze bo mogło być. Chłodna woda na zmęczone gorącem ciało.

Wypad o którym mowa od 2:59 ;)



  • Przejechałam 114.00km
  • Sprzęt Meridka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zawróć.......

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · dodano: 07.04.2019 | Komentarze 0

Plan numer 1. Lelów i Lelowski Ciulim. Następnie dawno nie odwiedzany Złoty Potok i z Masłońskich już wygodnie pociągiem do domu.
Jedziemy sobie z rana do Dąbrowy, zadowoleni znanymi drogami, tam ustawiam GPS.
I zaczyna się... 5 km za Dąbrową, wpieprzamy się w totalne pola, błota, trochę prowadzimy, trochę jedziemy. No zdarzało się takim "skrótem" jechać, co prawda rzadko (od jakiś 2 lat) nawet podczas całej drogi nad morze nie mieliśmy takiej tragedii, a polegaliśmy tylko na GPS. Próbujemy jechać na azymut, ale mało to daje. Po 5 km przedzierania się, wreszcie odnajdujemy drogę. GPS cały czas pokazuje jakieś dziwy. Ujechaliśmy może 7 km , znów wpieprzyło nas w lasy z zarośniętymi ścieżkami.
10 km przez Bobolicami rezygnujemy. Mam całe pokaleczone nogi od krzaków. Wracamy do Światowita. Posilamy się kanapkami, następnie wsiadamy w pociąg. Wysiadamy w Dąbrowie Sikorce i kierujemy się raz jeszcze nad Pogorię. Tam chwila przerwy, w niedalekim Rzułfiu (tak, tak się nazywa ;)) mała pizza i wracamy do domu.
Nie wiem czy jest to związane z przekręceniem licznika, ale GPS odnalazł jakieś ścieżki z przed X lat. Dopóki nie będzie jakiejś sensownej aktualizacji trzeba jeździć po znanych szlakach.